skip to main |
skip to sidebar
Hmm... zrobiłem wczoraj niewielki eksperyment, otóż wstawiłem odcinek Friendsów celowo zapominając podpiąć link do Facebooka. Jakiż był rezultat? Zamiast około 100 odwiedzin, pojawiło się 40parę. A to oznacza, że społeczeństwo jest leniwe, bierne, nie interesuje się tym, co się dzieje, zupełnie jak rodzimy rząd, o. Dobra, ja wiem, że tak naprawdę to wina Tuska/Ruskich/Prawicy/Żydowskich hackerów. Dzisiaj pingwiny przed ciężkim łikendem w robocie ( dziś koncert, jutro rockoteka, w niedzielę koncert ). Na imprezy oczywiście zapraszam. Trzymajcie się.
A dzisiaj w miarę novum, ponieważ zazwyczaj Friendsi mają napisy dorabiane cyfrowo do skanu, a tym razem proponuję zapoznanie się ze 100% analogowym odcinkiem. Czy teraz tak będą konstruowani Friendsi? A któż to może wiedzieć...
A zresztą, pójdzie jeszcze jeden post dzisiaj, bo się lekko opuszczam z ilością publikacji na łamach tego blogu, co nie jest wcale dobre. Otóż narysowałem sobie moja przyszłą żonę... A Przemko herbu Dwikozy stwierdził, że był z nią na studniówce. To byłby nie pierwszy przypadek, kiedy nieświadomie udaje mi się narysować kogoś rzeczywistego. Szkoda, że nie potrafię zrobić tego tak na zawołanie... Chociaż dla moich koleżanek, to może i lepiej?
Eh, jak ja nie lubię być indoktrynowany, zwłaszcza na wykładach. Ale sam sobie na taką uczelnię poszedłeś, to teraz słuchaj, było ruszać na WSH w Radomiu... W każdym razie, ten paczek pingwinów powstał na wykładzie z KNS-u. Proszę więc patrzeć na niego przez taki właśnie pryzmat. Dziękuję.
Ale leci, to już 83 jpeg z pingwinami na moim dysku... Niby mało powiecie, ale przyjmijmy średnio 3,5 pingwina na jeden plik i zrobi się z tego niezłe stado. A w robocie w piwnicach pubu zbierają się kolejne z obecnego sezonu akademickiego. Z tego prosty wniosek: rysuję więcej ptaków niż gołych cycków, o. Chyba powinienem udać się do jakiegoś lekarza, egzorcysty, czy monopolowego...
Kolejna dłuższa przerwa, niestety powróciło całkowite rozwalenie jakiegokolwiek planowania na przyszłość, braki czasu, permanentny stan niewyspania itd. Czyli powrót do rzeczywistości wjechał w życie z prędkością dywizji pancernej gen. Hotha. No, ale być może jakoś to się ustabilizuje, a wtedy będą regularne wpisy i bazgroły. Póki co na najbliższe dni jest nadzieja, więc stej in tacz.
A dzisiaj jebusy z czymś nowym dla fanów gatunku. Otóż jebus dłuższy ma układ rymów naprzemienny na całej rozciągłości i nie zawiera obrazków "przestankowych" charakterystycznych dla jebusa klasycznego. Pozdrawiam i powodzenia.
Heh... jakoś tak wyszło, że tenże odcinek friendsów może i mało śmieszny jest, ale dedykowany i życiowy. Nic na to nie poradzę, że od czasu do czasu człowiek powinien się przyjrzeć różnym rzeczom bez ironicznego podejścia. Tak mi się zdaje, bo się specjalnie na tym nie znam w sumie. Dobra, starczy wywodu: piosenka na dziś - H-BlockX coverujący Johnny'ego Cash'a w utworze "Ring of fire".
Trzy pingwiny na dzisiaj, jeden nieco autoterapeutyczny, jeden lesbijski i jeden jesienny, a co. W kolejce czekają na kolejne dni już Friendsi oraz dwa jebusy, w tym jeden dosyć rewolucyjny, zrywający z poprzednim szablonem, a narazie cii... przekonacie się niedługo. Pozdrawiam!
No i kolejne kilka dni przerwy, ale to wypływa z przepracowania poprzedniego tygodnia z nawiązką, przez co zapadłem w chroniczne niewyspanie i mogę spać o dowolnej porze. Niebagatelną rolę w obniżaniu częstotliwości mojego tworzenia odgrywa również brak wykładów w większej ilości. Nie mogę całkowicie obiecać, ale postaram się to naprawić. Dziękuję modelce, którą widzicie, jak ktoś zna, to rozpoznał od razu, kto zacz.
No i po przerwie nareszcie udało mi się dopełnić obietnicy i mamy gołą babę najnowszą. Wybaczcie brak czegokolwiek w piątek/ sobotę, ale pracowałem naprawdę dużo, a spać kiedyś trzeba przecież. No ale w zamian jest post w niedzielę, także jakoś to się uzupełnia. Zapraszam do wypatrywania kolejnych prac w temacie, tym razem na celowniku jakieś modelki... a więc wszystkie czytające to, pozujące dla mnie koleżanki: Beware! Będę polował...
Takie o, szkice, które być może uda się jakoś zrealizować w przyszłości do pomysłu: wariacje z bluzą z kapturem. Swoją drogą, jakoś byłem zadziwiony wręcz tym, że wcześniej nad wykorzystaniem takiego ubioru nie myślałem, no ale człowiek uczy się całe życie, prawda?
W tytule umieściłem mały rebus, z którym jednak ludzie inteligentni sobie poradzą ufam, że bez jakichś większych problemów. Dzisiaj dziwny dzień, chociaż powinienem tak o całym tygodniu napisać, bo mi się cały czas wydaje z niezrozumiałych powodów, że jest później niż jest, jeżeli chodzi o układ dni w tygodniu... Ale nic to, szybciej łikend przyjdzie dzięki temu. Pozdrawiam
A dzisiaj po niedzielnej tradycyjnej przerwie oferuję lekkostrawną zabawę: połącz/ przyporządkuj. Bez podglądania na stronach informacyjnych proszę. A jak się już uda, to można ustawić wg uznania. Samych wyborów nie będę komentował, natomiast zapytam, czy ktoś oprócz mnie zauważył, że Kongres Nowego Piwa pomimo braku list we wszystkich okręgach wyprzedził Pijmy Polskie Piwo? Szczere gratulacje.
A dzisiaj klejna odsłona tematyczna bloga, czyli oczywiście Friendsi. Została tylko goła baba, której w nowym sezonie póki co nie udało się jeszcze opublikować, ale postaram się to naprawić w przyszłym tygodniu. Także lojalnie ostrzegam- spodziewajcie się. A wieczorem tradycyjnie zapraszamy na rockotekę do publiki.
To hm... miało być wczoraj, ale tak jakby nie do końca się udało,bo ten... byłem na mieście i nie udało się wczoraj wrócić, o. A dzisiaj powrót za bar i to od razu do mojej ulubionej piwnicy. Zapraszamy zatem wieczorem do Publiki na imprezę "Let's groove tonight".
A teraz proszę bardzo... dla wielbicieli gatunku prosto z wczorajszego wykładu o zrównoważonym systemie drenażu pozwalającym na odzysk wody opadowej. Jebus klasyczny, bez łamania rytmu, jeszcze podpowiem dla tych, którzy będą szukać rymu do przestankowego rysunku w drugiej sekwencji. A wieczorem się pojawią pewnie pingwiny. Zatem do zobaczenia.
A dzisiaj chwilą ciszy uczcijmy to, że niektórzy właśnie przyszli na I rok studiów i będą mieli tyle lat imprezowania, picia piwa i inszych przyjemności przed sobą... A ja jestem na 6 roku... No, ale nic to, za to będą mieli poprawi, warunki, a może nawet powtarzania semestrów. HA! A jutro dwa posty, ostrzegam od razu, że będzie jebus.
Ha! Już myśleli, że zniknąłem na dobre? Niedoczekanie Wasze. Powróciłżem na łono perłowego miasta, uczelni i w najbliższym czasie- piwodajni. Także już się można spodziewać powrotu wszelakich daily update'ów. A dzisiaj po tak długiej przerwie, skoro idą wybory pełną parą, postarałem się o krótką prezentację głównych partii politycznych biorących udział. Przy okazji, pewna koszerna gazeta ma gdzieś na swojej stronie genialne obrazki prezentujące partie w pigułce z odpowiednią dawką humoru, polecam. Do zobaczenia.
No i przedostatni dzień lipca nadszedł. A był on dniem niebywale przesiąkniętym wilgocią, zatopionym w strugach deszczu i wypełnionym smutnym cichym śpiewem ptaków. Ona szła z fioletowym parasolem omijając zgrabnie lustra kałuż w których odbijało się szare blokowisko... E... no dobra, cholernie pada i jest ponuro. Dlatego wrzucam do pooglądania Ewę, która jest goła, ale tego na pracy nie widać, o. Trzymajcie się ciepło.
No i zgodnie z obietnicą, czas podbijać nieco statystykę z lipca, żeby było jak najwięcej prac wrzuconych, ponieważ od wtorku za pomocą szpadla będę budował nową, lepszą Europę. W związku z tym nastąpi moje oficjalne zakończenie wakacji, które trwały jakieś 2,5 tygodnia. Wpisy pewnie się jakieś pojawią, ale zapewne nieregularnie i raczej przeróbki starych rysunków z nowymi tekstami ( bez skanera na budowie, o dziwo ), ale nic to. A tymczasem do obejrzenia absolutny rekord, czyli rysunek zrobiony w 37 minut. Pozdrowienia dla pozującej Ani.
Znowu przerwy chwil kilka. Czas leci, lipiec się kończy, sporo zmian następuje, jednak nie oznacza to, że zarzucę ołówki w kąt i będziecie mieli spokój, co to, to nie. W prawdzie nadal nie mam dostępu do skanera, ale coś tam się pojawi. Tymczasem wieczorem kolejna goła baba, chociaż nie do końca goła będzie.
Po łikendzie nad jeziorem, który okazał się perfekcyjnym trafieniem w wyspę w miarę dobrej pogody na oceanie burz i deszczu. Także udało się wykąpać w wodzie, robić dużo grilla, pić dużo piwa i grać dużo w planszówki i raz w figurki. A nawet miałem okazję robić za przewodnika po Poleskim Parku Narodowym dla dwójki znajomych, z czego jeden był ze Szwecji, więc nigdy chyba jeszcze nie nagimnastykowałem mojego angielskiego słownictwa tak mocno, próbując opisywać walory przyrody i męcząc się ze specjalistycznymi pojęciami. Tak swoją drogą, wiedzieliście, że w Szwecji na torf mówi się torf?
Była przerwa, ale coś się jeszcze w lipcu pokaże, spokojnie. Główny problemem jest zdecydowanie brak skanera, kiedy nie jestem w Lublinie. Co, jak co, ale urządzenie takie w formacie A3 jest mało mobilne. Nie rozkłada się też w żadnego robota. Ale jestem w Lublinie właśnie i zrobiłem kilka skanów. Chwilowo wypad nad jezioro, ale się będą pojawiały. Pozdrowienia dla pozującej do tej pracy Ewy.
No i oto obiecane jebusy na wieczór. Polecam rozwiązać do poduszki i iść spać, gdyż już się robi ciemno powoli. A mnie czas się przygotowywać do zrobienia skoku w nadprzestrzeń do Pionek, gdzie czas ledwo płynie, mięso się grilluje, a piwo chłodne i tanie. Do napisania.
Dawno nie było, a zamierzam trochę pobazgrać niedługo, więc na szybko zrobiłem sobie 3 szkice do realizacji. Chciałem zwrócić uwagę na fakt, iż zahaczają one w bardzo rzadko przeze nie poruszaną kategorię: Bielizna. To dość nietypowe, ale wiem, że spore grono osób na taki koncept się wcale cieszy. Za niedługo będzie jebus na dziś.
Dobra, sesja jako tako zakończona, zostało kilka wpisów do wyłapania w kartę ocen tylko. Praca powoli na wakacje idzie w kierunku ewoluowania z polewania piwa na kopanie dołów, pogoda też po tygodniu deszczu zaczyna się zmieniać. Coś jest na rzeczy, tylko nie wiem, czy to dobrze, czy źle jeszcze. Nie ma za wesoło, szczerze mówiąc, nabawiam się nerwicy, doła i insomni ( nie mogę wcale zasnąć w nocy, wcześniej koło 5 się zawsze udawało ), przez co rychło spodziewam się pierwszych siwych włosów. A tymczasem lekko inspirowany odcinek Friendsów, bo dawno nie było.
Oto i ostatnia partia publicznych pingwinów. Dodatkowo postanowiłem wrzucić coś nietypowego, bo pierwszy fan art inspirowany moimi głupimi rysunkowymi żartami. Dacie wiarę, że może to popychać do takich czynów? Eh... jakiś napad entuzjazmu dzisiaj, taka piękna, Londyńska pogoda ( bez smogu typu londyńskiego na szczęście ). Do zobaczenia wieczorem na rockotece.
Witam w tą piękną, deszczową pogodę. No co? Ostatnimi czasy naprawdę lubię deszcz, zarówno będąc w drodze, jak i z okien na 7-mym piętrze. Nic na to nie poradzę. A w nocy 150m ode mnie spaliły się 4 samochody na parkingu. O dziwo, tylko mnie na stancji ( 5 osób ) obudziły syreny... Już podejrzewałem, że się śniło, ale rano idąc na egzamin widziałem opalone skorupy. Ny, a tymczasem przedostatnia porcja publicznych pingwinów mojego autorstwa.
Taki mały bonus, żeby poprawić statystykę czerwcową. Niezapowiedziany i nie zaplanowany, ale co tam. Chyba nic się nikomu nie stanie, jak się pojawi para dodatkowych cycków. A przy okazji zdradzę Wam pewną tajemnicę. Wiele osób mówi, że najbardziej przykładam się rysując właśnie do cycków i tyłków i dlatego takie dobre zazwyczaj wychodzą. Otóż jest całkowicie odwrotnie, to one się tak przykładają. Do jutra.
Po kolejnej przerwie, drugi rzut pingwinów rysowanych na podkładkach do piwa prosto z Publiki. A co się działo w sobotę, to się nie da opisać ani słowami, ani komentarzem rysunkowym... kto nie był ten nie wie, ale zakończenie rockotek na ten rok akademicki wyszło dosyć hucznie i głośno w każdym razie. Tymczasem ostatnia prosta zaliczania semestru przede mną, więc już uciekam. Do zobaczenia!
W ogóle dużo będzie pingwinów przez najbliższy czas. Z tego powodu, że zeskanowałem archiwum, które mi się nazbierało w robocie. W zasadzie większość z nich to komentarze na temat imprez w Publice, bardzo często zawierają rzeczywiste sytuacje, teksty i postaci. Nie mogę się oprzeć pokusie i nie dodać, że byłoby ich znacznie więcej, jakby co niektórzy stali goście umieli je po obejrzeniu oddawać, o. Wtajemniczeni wiedzą do kogo piję...
Zgodnie z obietnicą kolejna paczka pingwinów inspirowanych konsultacjami parku Rusałka. Słowo wyjaśnienia się należy odnośnie tego żartu z zaplątaniem w ogórki. Otóż podczas tychże warsztatów pewien pan związany z działkami, na głosy, że okoliczni mieszkańcy by te działki wywalili, a wcześniej była mowa o wodzie na tym terenie rzekł: Działki zostawcie w spokoju, na działkach ginie mniej osób niż w wodzie. I tym oświadczeniem ( poniekąd słusznym sądem syntetycznym ) zachwycił mnie. Ny, to do następnego.
A oto obiecana pierwsza porcja rysunkowych komentarzy na temat spotkania konsultacyjnego w sprawie parku Rusałka. Spotkanie było tak inspirujące, że gdybym nie musiał polegać na pożyczanym długopisie ( dzięki Kaśka ), to pewnie powstało by jeszcze więcej pingwinów. Część pierwsza to propozycje zrobienia na tym terenie mega zbiornika wodnego, pewnie w celu ekstremalnej hodowli komarów dla śródmieścia i trzymania Godzilli w razie zagrożenia. Jutro nastąpi część druga.
Chwilę mnie nie było. No, ale miałem troszkę roboty ( tydzień wyjęty z życiorysu permanentnie + kilka dni pojedynczych ) na uczelnię. A czemu taki tytuł posta, ano bo to są istne podróże w czasie. Serio, zaobserwowałem, że nauka mocno postarza i przyspiesza przyrastanie zarostu... ani się obejrzy człowiek i już broda, wąsy... Proste więc, że brak nauki czyni młodym. Zarzucę dzisiaj jeszcze pingwiny rysowane na bieżąco ze środowych warsztatów w spawie parku Rusałka.
Roztargnienie związane z natłokiem zadań i rzeczy do zrobienia znowu dało o sobie znać. Aby opisać to muszę powiedzieć, jak wygląda proces robienia Friendsów. Otóż, wymyślam coś, robię rysunki i potem kiedyś tam skanuję i robię dialogi. No, a jak jest dużo na głowie, to można potem się naprawdę długo zastanawiać, jak brzmiał ten żart, do którego są rysunki i pewnym pamięci nie zanotowało się gdzieś obok haseł do szybkiego przypomnienia. Na szczęście udało się wygrzebać z pamięci... Ny, to miłego wieczoru!
Jak w ramach robienia sobie przerwy pomiędzy robieniem 2 mln rzeczy na uczelnię człowiek wrzuca post na bloga z paczką robioną w zeszły piątek, a do tego zastanawia się kiedy ostatni raz coś umieszczał, to nie jest dobrze. Cała masa robót najprzeróżniejszych przede mną, także już uciekam, powinni się pojawić Friendsi jakoś późniejszym wieczorem, także zachęcam do wypatrywania.
Tak, czas na wczorajszo nocno- poranne wspomnienia. Po 19 nie dało się już łatwo przebrnąć przez deptak, a kolejka do bankomatów była niezła. A potem, masakra. Wpadła banda ludzi i o 1 w nocy już wypili cały bar ( że sparafrazuję Diwowa ). Samego wielkiego Cthulhu pewnie wzywało tej nocy dużo osób. Na szczęście nie znalazły się takowe w części baru, za którą ja byłem odpowiedzialny. Kulturalnie, nie przyjąłem ani grama alkoholu w tą szczególną noc. I tu pozdrowię wszystkich, którzy mieli możliwość pracowania i zarabiania zamiast ponurej perspektywy przeciskania się przez pół nocy w mega tłumach.
A jak wigilia, to chyba prezenty? Cholera wie, w każdym razie okazało się, że sama noc kultury to za mało i jest jeszcze jej wigilia, która kładzie nacisk ponoć na imprezy na poszczególnych dzielnicach. Cóż każdy pomysł, który przybliżyć ma Lublin do zostania ESK 2016 jest dobry... Ale z tego, jak i z samej nocy kultury będziemy się śmiać jutro/ pojutrze, jest już o tym specjalny 6-cio paczek pingwinów. Tymczasem trzy z jakichś zajęć w tym tygodniu. Pozdrawiam.
Obiecane jebusy na dzisiaj, dwa jeden dosyć łatwy, drugi odrobinę trudniejszy, ale wierzę, że sobie z nimi poradzicie. Mam w zanadrzu jeszcze jeden, podwójny, ale to za jakiś czas. Z ciekawostek, dzisiaj już widziałem zakonnicę tak zagadaną przez komórkę, że nie miała jak panu odpowiedzieć na "szczęść boże". I oczy każą mi sądzić, że pielęgnowanie paznokci u stóp pośród trawnika usianego setkami stokrotek jest czynnością tak liryczną i poetycką, że mieszkanki wiadomego akademika ( zwanego Virgin tower / spermochłonem ) uprawiają ją dzisiaj gęsto.
Miały być jebusy, ale z okazji dnia dziecka zostaną przesunięte na jutro. Za opóźnienie przepraszamy. Tak więc wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka wszystkim dzieciom, czyli wszystkim z wyjątkiem boga, bo on, jak wiadomo niczyim dziecięciem nie jest. Czy myślicie, że mu smutno z tego powodu? Nie istotne to zbytnio w sumie, a już na pewno mniej istotne od faktu iż napisałem już 6 stron magisterki i to nawet nie zrobiłem jeszcze tytułowej, a teks nie ma odpowiednich odstępów. Ha! I co powiecie? Obrona w marcu, a ten już pisze pracę... porąbany jakiś. - Nie ma ludzi normalnych, ot co.
No co? Taka prawda, że łikend był całkiem przyjemny, natomiast tak cholernie męczący, że nie życzę wrogom takiego wyczerpania. Bo już co innego takiego poparzenia słonecznego twarzy... Taka kara za reprezentowanie uczelni na regatach, że teraz używam mazi na poparzenia. No ale pomaga, więc jest dobrze. Paczka pingwinów dziś, a jutro w planach wysyp jebusów, z pozdrowieniami dla wszystkich fanów. Dobrey nocy.
To bez wątpienia praca, którą robię najdłużej. Chociaż jakbym siadał do niej częściej, to dawno temu byłaby skończona. Jakiś czas temu dorzuciłem kilka setek kropek i postanowiłem Zeskanować WIPa i się nim podzielić. Jeszcze ładnych kilka tysięcy kropek brakuje do finalnej wersji, ale kiedyś to skończę. Tymczasem przez przypadek podczas zaznaczania w PSie zobaczyłem negatyw i stwierdziłem, że to świetny sposób na weryfikację, czy odpowiednie elementy są dobrze wycieniowane. No więc nie wszystkie póki co, ale coś tam widać. Mam nadzieję.
A czemu 3/4, ktoś zapyta. No oczywiście niesie to z w sobie jakieś ukryte znaczenie i już spieszę z jego wyjaśnieniem. Otóż tenże trójpaczek ma w moim archiwum na dysku oznaczenie "Pingwiny75", a skoro 75, to 3/4 do setki. No i chyba trzeba coś specjalnego wymyślić na setny rzut ptactwa. Mozaiki ze wszystkich odcinków nie zrobię, bo by była przeogromna, więc zobaczymy jeszcze, co mi do głowy przyjdzie. Tymczasem życzę miłego dnia, wreszcie troszkę wieje i jest dzięki temu o wiele znośniej.
Dawno nie było, więc czas najwyższy zarzucić coś z tej kategorii. Może bez cycków, ale za to z tym co mi zawsze wychodzi najlepiej na tego typu rysunkach, czyli tkaniną. A co poza gołym tyłkiem? Ano temperatura już w pełni zasługuje na przeklinanie pana Heliosa, a ja cierpię na jakieś chroniczne przemęczenie i nie mam pomysłu czym to może być spowodowane. Może tak działa ta temperatura w połączeniu z chodzeniem spać bardzo wcześnie? Czort wie...
No i jedziemy, obiecany najnowszy odcinek znanej i lubianej ( mam nadzieję ) serii Friends. Akurat, zanim się ugotuje makaron na obiad. Dałem dzisiaj kolejny upust swojej drobnej złośliwości używając reklamówki Żydla w Biedrze. Taki ze mnie ryzykant i jawnozłośliwiec. Ochrona jednak mnie nie pobiła za to, chociaż Pani kasjerka rzuciła dziwne spojrzenie. Wieczorem zapraszam do Publiki na piwko, koniecznie zimne.
Wyszła jednak niedzielna przerwa, tak w zasadzie nie chcący. dawno nie było nic w temacie jebusów na blogu, więc póki co, krótki nie wymagający specjalnie przedstawiciel tego gatunku. Oprócz niego na pewno dzisiaj pojawi się kolejny odcinek friendsów, a kto wie, co się jeszcze może stać? Do przeczytania.
Ot takie z wczoraj z pracy. Lekko inspirowane posiedzeniem konsorcjum ( wtajemniczeni wiedzą, o co chodzi ). Przepraszam za tą paskudną jakość wypełnienia, ale kto by przypuszczał, że jednak będę miał czas, żeby coś naskrobać i powinienem spakować rapitografy... Ale nic to, przekaz jest jasny, mam nadzieję. Do kolejnego posta!