skip to main |
skip to sidebar
Kończę dzisiaj tydzień prawdziwych męczarni, zmagań z własnym ciałem, leniem i różnymi innymi rzeczami. Z tej okazji wyczekiwane długo, może nie przez wszystkich, ale na pewno przez sporo osób pingwiny. A na łikend majowy ( nie mylić z łikendem właściwym, który trwa od wczoraj ) jadę do Pionkowa, a co! Tak wiem, że jest masa różnych miejsc dziwacznych w Polszy lepszych, ale bywam tak rzadko, że sobie nie odmówię. A kto wie, może uda się ten pobyt zaaranżować nie samotnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz